Targi na miarę XXI wieku. Automaticon już za miesiąc
Urszula Chojnacka print
O filozofii targów, zmianach w mentalności odbiorców i o tym, dlaczego warto stawiać na imprezy ściśle branżowe rozmawiamy z Jackiem Frontczakiem, komisarzem targów Automaticon i zastępcą dyrektora Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów PIAP oraz Januszem Rudziszem, prezesem firmy MVM i członkiem zarządu Automaticon.
Wielkimi krokami zbliża się 23. edycja Międzynarodowych Targów Automatyki i Pomiarów Automaticon. Lata istnienia i utrzymująca się liczba wystawców pokazują, że to wydarzenie doskonale broni się nawet w trudniejszych czasach i w konfrontacji z rosnącą konkurencją w postaci coraz liczniejszych imprez targowych. Co jest dziś siłą napędową targów Automaticon?
Janusz Rudzisz: Mimo upływu lat siłą napędową i jednocześnie najmocniejszą stroną targów Automaticon pozostają podstawowe założenia sformułowane blisko ćwierć wieku temu: to było, jest i nadal ma być wydarzenie ściśle branżowe, z jasno określonym zakresem tematycznym, organizowane w Warszawie i stanowiące platformę corocznych spotkań automatyków z całej Polski.
Jacek Frontczak: Jednym z istotnych elementów naszej działalności i tego, co daje targom Automaticon przewagę konkurencyjną, jest też odporność na naciski, by rozszerzyć je o nowe dziedziny i przekształcić w imprezę wielobranżową. Tego typu sugestii było dużo. My jednak, jak już zostało wspomniane, od początku przyjęliśmy założenie, że to będą targi automatyki przemysłowej i tego, co z nią bezpośrednio związane: pomiary, elektronika, oprogramowanie itp. Sztywne trzymanie się tego postanowienia jest moim zdaniem tym elementem, który pomaga zachować charakter imprezy i utrzymać jej renomę.
Jest jeszcze jeden składnik siły naszych targów: fakt, że są one organizowane przez firmy działające w branży, które znają się na rzeczy, czyli na automatyce, a organizując targi – robią coś dla swojego środowiska.
Janusz Rudzisz: To jest właśnie geneza powstania targów Automaticon: one zostały stworzone w odpowiedzi na realne potrzeby środowiska.
Wiemy już, co pozostaje niezmienne, jednak zważywszy lata, jakie stoją za historią targów, z pewnością można również zauważyć zmiany. Co wysuwa się na pierwszy plan?
Jacek Frontczak: W ostatnich latach odnotowujemy zdecydowanie większą reprezentację firm robotycznych – zarówno producentów robotów, jak i twórców aplikacji zrobotyzowanych. Jeszcze kilka lat temu grono tego typu wystawców na targach Automaticon reprezentował Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów PIAP z robotami KUKA oraz firmy Fanuc i Astor. Dziś firm prezentujących roboty przemysłowe – zarówno małe, jak i duże – jest znacznie więcej.
Janusz Rudzisz: Rośnie również liczba firm reprezentujących sektor elektroniki przemysłowej, bezpośrednio związanych z dziedzinami automatyzacji i pomiarów. Oferta i skład wystawców ewoluują, tak jak ewoluuje technika i automatyka. Patrząc na automatykę 25 lat temu i dziś, widzimy inny świat.
A jak kształtuje się liczba wystawców ogółem?
Jacek Frontczak: Łączna liczba firm od siedmiu lat utrzymuje się na zbliżonym poziomie – można powiedzieć, że konsekwentnie realizujemy program 300+.
Co jest dziś kluczowym wyzwaniem dla organizatorów targów?
Jacek Frontczak: Najważniejsze wyzwanie pozostaje niezmienne: na bieżąco reagować na zmiany gospodarcze.
Janusz Rudzisz: Utrudnienia są wciąż te same: to przede wszystkim utrudnienia zewnętrzne, zwłaszcza niestabilne otoczenie, w jakim toczy się życie gospodarcze w dzisiejszym świecie. Dodatkowym problemem jest fakt, że żyjemy w czasach, w których zmiany następują bardzo szybko i niekiedy trudno nawet przewidzieć ich kierunek. Z tego względu bardzo ważna jest elastyczność w działaniu i umiejętność dostosowania się do rozwoju sytuacji, również gospodarczej.
Na ile takie zawirowania gospodarcze są dla Was bezpośrednio odczuwalne?
Janusz Rudzisz: Sytuacja w otoczeniu zewnętrznym, które może bardziej lub mniej sprzyjać rozwojowi ekonomicznemu, niewątpliwie przenosi się także na nas. Jeśli bowiem na horyzoncie pojawia się jakikolwiek kryzys, to rysuje się on także u nas. Oczywiście w świecie automatyki następuje to zwykle z opóźnieniem.
Jak sytuacja przedstawia się obecnie?
Janusz Rudzisz: Z pewnością fakt, że rynek wydarzeń targowych, zwłaszcza powiązanych ze światem automatyki, został dość mocno nasycony i jest ustabilizowany sprawia, że rozwój Automaticonu jako targów nie jest dziś tak dynamiczny, jak wcześniej. Generalnie charakterystyczna dla imprez targowych o ugruntowanej pozycji i wieloletniej tradycji jest dziś stabilizacja. Nie ulega jednak wątpliwości, że warunki działania są dziś trudniejsze, a sygnały z rynku wskazują raczej na negatywną tendencję rynkową.
Pierwsze dni targów pozwolą nam zorientować się, jakie nastroje panują wśród wystawców i przedstawicieli przemysłu. Na razie spokojnie przyglądamy się sytuacji, pamiętamy bowiem historię z lat 2007–2008, czyli osławiony kryzys finansowy na świecie. Targi Automaticon w 2008 r. rozpoczęły się w bardzo nerwowej atmosferze, wszyscy przyjechali w minorowych nastrojach, jednak już w drugim dniu atmosfera uległa diametralnej zmianie, ponieważ rozmowy wystawców i gości pokazały, że sytuacja w naszym środowisku nie była wcale tak zła, jak się wydawało, a informacje płynące z zewnątrz nie znajdywały odzwierciedlenia w rozmowach przedstawicieli branży.
A czy nie uważacie Panowie, że automatyka należy do tych branż, które z każdej, nawet trudnej sytuacji – gospodarczej, politycznej – wyjdą obronną ręką?
Jacek Frontczak: W zasadzie tak. Tak jak nie można wyobrazić sobie dziś życia bez systemów komputerowych, tak samo nie można sobie wyobrazić sprawnego działania czegokolwiek bez elementów automatyki. My skupiamy się na branży automatyki przemysłowej, ale automatyka jest w tej chwili naszą codziennością i jest wszechobecna – począwszy od sprzętu AGD i RTV, po środki transportu. To jednak nie zmienia faktu, że nieodzowna jest umiejętność szybkiej reakcji na zmieniające się uwarunkowania zewnętrzne.
Janusz Rudzisz: Oznaki upadku sfery automatyki przemysłowej oznaczałyby dla mnie koniec cywilizacji.
Od kilku lat regularnie powtarzana jest opinia, że targi powoli stają się przeżytkiem. Jak Panowie oceniają potencjał już istniejących wydarzeń tego typu oraz organizacji nowych?
Janusz Rudzisz: Imprezy targowe nadal dobrze spełniają swoją rolę i Automaticon jest tego najlepszym przykładem. Potwierdzają to opinie, które słyszymy od naszych wystawców, a wszelkie przewidywania, które pojawiały się w ostatnich latach – założenia, że Internet „zabije” targi, że wszystkie transakcje będą dokonywane drogą internetową itp. – nie sprawdziły się i jak na razie nic nie wskazuje na to, aby tej formie prezentacji i kontaktów groził w dającej się przewidzieć przyszłości upadek. Ludzie muszą i chcą się spotykać i dopóki posiadamy cechy ludzkie, ta potrzeba wciąż będzie widoczna, a targi będą jednym ze sposobów umożliwiających jej spełnienie. Nic nie zastąpi kontaktu face to face, w którym można obserwować na żywo emocje i reakcje.
Kolejny dowód na to, że tego typu wydarzenia nadal są w cenie, to fakt, że powstają kolejne. Nie zawsze mają charakter stricte targowy, czasami są to konferencje, sympozja, seminaria, ale każda z takich imprez jest odpowiedzią na jakąś potrzebę rynku i tym samym ma rację bytu. Pomimo całej, nomen-omen, automatyzacji i technicyzacji kontaktów B2B forma bezpośredniego spotkania z drugim człowiekiem jest i nadal będzie atrakcyjna i pożądana. Nie znaczy to, że nie zaszły żadne zmiany w tym względzie – w ciągu tych 23 lat, odkąd organizujemy targi, nastąpiła ewolucja sposobów promocji i kontaktowania się ludzi. Mam na myśli nie technikę, lecz sposób myślenia. Odchodzi jedno pokolenie, a nowe reprezentuje zupełnie inny – abstrahując od Internetu i nowych technologii – sposób komunikacji. Ta nowa psychologia komunikowania wymusi oczywiście dalsze zmiany i trzeba być na to przygotowanym, jeśli myśli się perspektywicznie.
Jacek Frontczak: Oczywiście nie można wykluczyć pojawienia się nowej, rewolucyjnej technologii, która spowoduje globalne zmiany w sposobie komunikacji w zakresie techniki, a tym samym również w organizacji targów. Taką sytuację mieliśmy przykładowo w produkcji telewizorów, kiedy postęp technologiczny zaowocował pojawieniem się płaskich ekranów i niejako przejściem do innego wymiaru, w którym nawet najlepszy telewizor wykonany w poprzedniej technologii nie miał już szans. Jeżeli coś podobnego nastąpi w zakresie wymiany handlowej, to być może kiedyś w przyszłości imprezy targowe przestaną istnieć. Na razie jednak nie potrafię wyobrazić sobie takiej sytuacji.
A czy nie macie Panowie poczucia, że takich wydarzeń – targów, konferencji, sympozjów itp. – funkcjonuje dziś jednak trochę zbyt wiele?
Janusz Rudzisz: To zweryfikuje rynek. Jako organizatorzy Automaticonu z założenia nie organizujemy własnych workshopów, warsztatów, konferencji, sympozjów itp. – zostawiamy to praktykom rynku, którzy mają coś do powiedzenia w danym temacie. My od początku postawiliśmy na stworzenie forum, na którym każdy uczestnik może przedstawić swoje doświadczenia i wiedzę w taki sposób, by mogli z tego skorzystać także inni. Temu służy m.in. organizowana przez Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów PIAP, równolegle z targami Automaticon, Konferencja Naukowo-Techniczna Automation. To wydarzenie o charakterze naukowym razem z targami tworzy komplementarną ofertę, my zaś, jako organizatorzy targów, skupiamy się na tym, co chcemy robić i co robimy dobrze.
Jacek Frontczak: Jedni wiedzą, na co się porywają, inni zakładają, że wystarczy podejrzeć, jak wyglądają inne targi czy konferencje i już można z powodzeniem zorganizować własną imprezę. Obserwuję też, że dość często do nowych wydarzeń „przykleja się” szczytne hasła, a w rzeczywistości nie mają one z nimi wiele wspólnego. Życie zweryfikuje, które imprezy są wartościowe i przetrwają.
Co jakiś czas wracają postulaty dotyczące skrócenia czasu trwania targów Automaticon. Czy bierzecie Panowie pod uwagę taką ewentualność?
Jacek Frontczak: Rzeczywiście, niektórzy wystawcy regularnie występują z takimi propozycjami, jednak my się przed tym bronimy. Nie ukrywam, że jestem zdecydowanym przeciwnikiem takiej modyfikacji, a powód jest bardzo prosty: niezależnie od czasu trwania pierwszy dzień jest zawsze dniem „rozruchowym”, zaś w ostatnim występuje coś, co nazywam syndromem dnia ostatniego – kilka godzin przed oficjalnym zakończeniem wszyscy zaczynają się rozchodzić. To zjawisko występuje na każdej imprezie targowej, nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Różni organizatorzy w różny sposób starają się rozwiązać ten problem, ale z marnym skutkiem. Reasumując – jeśli wziąć pod uwagę, że pierwszy dzień jest „rozruchowy”, a ostatni drastycznie krótszy, można stwierdzić, że w rzeczywistości nasze targi trwają dwa dni. W konsekwencji skrócenie czasu trwania targów do trzech dni oznaczałoby dwukrotne skrócenie czasu na rozmowy biznesowe. Należy również wziąć pod uwagę fakt, że koszty związane z organizacją i uczestnictwem w targach w większości są kosztami stałymi i tylko nieznacznie zależą od czasu trwania imprezy. W związku z tym uważam, że skrócenie czasu trwania targów do trzech dni nie byłoby uzasadnione.
Janusz Rudzisz: Co więcej, trzeba podkreślić, że w drugim i trzecim dniu Automaticonu odbywają się seminaria i inne wydarzenia towarzyszące. Świadomie nie planujemy ich w dniu otwarcia, ponieważ wtedy uwagę przyciągają konferencja prasowa i wręczenie Złotych Medali targów Automaticon. Warto też dodać, że tylko dwie firmy zgłaszają postulat skrócenia czasu targów. Dwie na trzysta – to o czymś świadczy.
Jak widzicie Panowie przyszłość targów Automaticon w skali 5–10 lat?
Janusz Rudzisz: Chciałbym, by organizowane przez nas targi były wtedy nadal w pełni sił i, co najważniejsze, wciąż były wydarzeniem, które służy naszym partnerom, jest im potrzebne i spełnia swoje zadanie. Oczywiście, aby to było możliwe, konieczne jest uwzględnienie zmian, o których wspomnieliśmy wcześniej: innej mentalności wystawców i odbiorców. Cały czas pracujemy nad tym, by spełnić oczekiwania wynikające z nowych uwarunkowań i jak na razie chyba nam się to udaje.
source: Automatyka 1-2/2017