Przemysłowy Internet Rzeczy jest już wszędzie. W większości w powijakach
Materiał prasowy print
Internet Rzeczy to jedna z najważniejszych technologii czwartej rewolucji przemysłowej, pozwalająca na śledzenie pracy maszyn, które za jej sprawą zyskały zdolność komunikowania się między sobą. Jak podaje raport Annual IIoT Maturity Study, w takich branżach, jak produkcja, wydobycie paliw czy transport, poziom implementacji IIOT jest wyjątkowo wysoki i w tym roku wyniesie 98%.
Internet Rzeczy idzie jak burza – wynika z badania przeprowadzone przez Bsquare wśród kadry zarządzającej w firmach produkcyjnych, transportowych i specjalizujących się w wydobyciu paliw. Wzięło w nim udział ponad 310 amerykańskich przedsiębiorstw z przychodami przekraczającymi 250 mln dolarów. Z badania wynika, że aż 86% z nich posiada już rozwiązanie oparte na Przemysłowym Internecie Rzeczy, a 84% uznaje wdrożenie za sukces, przypisując posiadanemu narzędziu wysoką skuteczność. Oznacza to, że IIoT przeszedł drogę od ekscytującej nowinki do technologii będącej w powszechnym użytku. Widać to również w Polsce, szczególnie w branży produkcyjnej, gdzie komunikacja między maszynami zyskuje coraz większą popularność.
– Internet Rzeczy zmienia oblicze przemysłu, co do tego nie ma wątpliwości. Systemy klasy MES czy SFC dzięki tej technologii potrafią znacząco zwiększyć efektywność linii produkcyjnej. Śledząc zachowania maszyn możemy skalibrować je w taki sposób, by dawały z siebie 100%. Internet rzeczy umożliwia również prowadzenie konserwacji predyktywnej. Zapobiegając awariom utrzymujemy ciągłość produkcji. W tej branży przestoje oznaczają straty, a tych należy unikać – tłumaczy Jan Skowroński z DSR, firmy wspierającej producentów w cyfrowej transformacji.
Rynek wciąż niedojrzały
Z badania Annual IIoT Maturity Study wyłania się pewien schemat działania: firmy zaczynają przygodę z Internetem Rzeczy na poziomie podstawowej łączności z maszynami i szybko dostrzegają płynące z tego korzyści. Zachęcone efektami sięgają po bardziej zaawansowane rozwiązania, takie jak analityka danych, automatyzacja czy edge computing, czyli zaawansowana komunikacja na linii maszyna-maszyna, z pominięciem centralnego systemu. Takim wdrożeniom towarzyszą różne potrzeby i cele. Na pierwszym miejscu statystycznie znajduje się utrzymanie odpowiedniej kondycji monitorowanych urządzeń. Następna na liście znajduje się logistyka, gdzie IoT pomaga w lokalizacji komponentów rozlokowanych w zakładzie produkcyjnych czy też wysłanych przez dostawców. Po technologię pozwalającą na komunikację z maszynami sięga się również w celu redukcji kosztów operacyjnych i zwiększenia wydajności produkcji.
Z badania Bsquare wynika, że 54% maszyn będących na stanie respondentów podłączona jest do sieci. To dobra wiadomość dla firm realizujących wdrożenia narzędzi opartych na Przemysłowym Internecie Rzeczy. Penetracja przekraczająca 50% świadczy o jego rosnącej popularności, z drugiej strony wciąż pozostaje spora przestrzeń do zagospodarowania.
– Jest to wciąż młody rynek i minie jeszcze sporo czasu nim osiągnie dojrzałość. Wraz z rosnącym nasyceniem rozwiązaniami tej klasy, zarówno w dużych przedsiębiorstwach, jak i tych z sektora MŚP, doświadczać będziemy coraz więcej zmian w sposobie funkcjonowania organizacji. To co widzimy obecnie to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Kolejne etapy to rozwój edge computing i projektów działających w oparciu szeroko pojęty blockchain, takich jak IOTA, Walton czy Vechain. Kładą one podwaliny pod inteligentna miasta i tworzą praktyczne zastosowania dla komunikacji machine-to-machine – prognozuje kierownik działu badań i rozwoju w firmie DSR S.A.
Jego słowa znajdują odzwierciedlenie w wynikach badania. Wskazują one jasno, że większość wdrożeń można zaklasyfikować jako podstawowe. Tymczasem największy zwrot inwestycji w Internet Rzeczy odbywa się na wyższych szczeblach dojrzałości, takich jak np. automatyzacja prostych procesów czy edge computing.
Ramię w ramię z chmurą
Niewątpliwie ogromny wpływ na rozwój Internetu Rzeczy miała i cały czas ma chmura obliczeniowa. Przede wszystkim dlatego, że jest to względnie tani i swobodnie skalowalny sposób przechowywania dużych ilości danych generowanych przez technologię IoT. Firmy odczuwając rosnącą presję, by coraz szybciej testować i wdrażać nowe rozwiązania, odważnie inwestują w chmurę obliczeniową, która im to zadanie ułatwia, gwarantując zarazem nieporównywalnie większą dostępność niż tradycyjna infrastruktura IT.
– Firmy zaczęły zdecydowanie chętniej sięgać po chmurę, co ma związek m.in. z deficytem specjalistów IT i dążeniem do obniżenia kosztów oraz uzyskania błyskawicznego dostępu do infrastruktury. Dlatego chmura coraz częściej staje się naturalnym wyborem nie tylko dla najlepiej wyedukowanych technologicznie branż, czyli IT, e-commerce czy medialnej, ale także start-upów przywiązujących szczególną uwagę do kosztów, fintechów i producentów gier potrzebujących większej mocy obliczeniowej – zwraca uwagę Jakub Bryła z Atmana, lidera polskiego rynku data center. Jak wynika z analiz firmy doradczej IDC, średnie tempo inwestycji rozwiązania chmurowe w Polsce sięgnie do 2019 r. 18,6%.
source: DSR