W rytmie innowacji – jubileusz Turck Polska
Firma Turck Polska świętuje w tym roku 20. rocznicę powstania. Z tej okazji w najnowszym numerze Automatyki rozmawiamy z Piotrem Glinką, prezesem firmy o jej osiągnięciach i planach, a także o rozwoju i perspektywach obszarów, w których działa.
Co można uznać za kamienie milowe w historii firmy?
Patrząc na historię całej firmy, znaleźlibyśmy wiele wydarzeń, które przyczyniły się do tego, że dzisiaj Turck zatrudnia w 35 firmach własnych prawie 5000 pracowników i jest marką rozpoznawalną ogólnoświatowo. „Kamieniem węgielnym” było oczywiście założenie firmy w 1965 r. Po 10 latach firma otworzyła pierwszą spółkę zależną poza granicami Niemiec, w Minneapolis w USA. Dzisiaj amerykański oddział zatrudnia ponad 1600 osób i jest liderem rynku kabli konfekcjonowanych i czujników. Kolejnym krajem była Belgia, a następnie pozostałe kraje Europy Zachodniej. W latach 90. ubiegłego tysiąclecia przyszła pora na Azję i Europę Środkowo-Wschodnią. Sukcesu nie buduje się jednak tylko na bazie rozrostu struktur. Trzeba mieć jeszcze ciekawy dla rynku produkt. W tej materii Werner Turck cały czas promował przede wszystkim innowacyjność w rozwiązaniach, które tworzyliśmy.
Czy może Pan wskazać pionierskie lub najbardziej zapadające w pamięć projekty zrealizowane przez Turck?
Z naszego krajowego podwórka wymieniłbym kilka nie tyle pionierskich, co ciekawych realizacji. W 2015 r. przy modernizacji instalacji amoniaku w jednym z krajowych zakładów chemicznych wprowadziliśmy zamiast separatorów nasze przeznaczone do obsługi sygnałów ze stref Ex moduły I/O z serii Excom. Były one zamknięte w 30 szafach sterowniczych, które obsługiwały aż 3000 różnego typu sygnałów. To, co mi przy tej okazji też utkwiło w pamięci to fakt, że po raz pierwszy wystawiliśmy fakturę, która zawierała aż siedem cyfr przed przecinkiem.
Inny przykład, gdzie pracownicy polskiego oddziału wykazali się innowacyjnością, to projekt identyfikacji węży z wykorzystaniem systemu RFID w nowo powstałej w naszym kraju fabryce katalizatorów. Jak wiadomo urządzenia tego typu zawierają w sobie również pierwiastki szlachetne, więc kontrola tego, co i w jakiej ilości jest podawane ma w tym przypadku istotne ekonomiczne uzasadnienie. System RFID był już przez firmę stosowany w innej lokalizacji, ale przez trudne warunki pracy tagi wieszane na łańcuszkach bardzo szybko się zrywały i stanowiło to nie lada problem. Jeden z naszych inżynierów wymyślił uchwyt mocowany bezpośrednio na wężu, który był wyjątkowo wytrzymały i umożliwiał odczyt w każdych warunkach. Pamiętam, że pierwsze elementy do demonstracji wykonał w swoim przydomowym warsztacie ojciec naszego innowatora. Pomysł bardzo się spodobał. Problem stanowiło umiejscowienie taga w metalowej obudowie, co do dzisiaj nie jest proste, ale i z tym sobie poradziliśmy. Nasze rozwiązanie wygrało i o ile dobrze pamiętam inwestor zakupił około 400 kompletów głowica + tag.
Zapraszamy do przeczytania całej rozmowy w numerze 9/2021 miesięcznika AUTOMATYKA
source: Automatyka 9/2021