Elastyczność jest ważniejsza od kosztów
Anna Ładan-PAR print
Rozmowa z Johnem Pritchardem, światowej sławy ekspertem w dziedzinie rozwoju przedsiębiorstw, wieloletnim dyrektorem zarządzającym w koncernie General Electric.
Co powinniśmy zrobić, aby zatrzymać produkcję w Europie i uniknąć odpływu kapitału do Azji?
Robić lepsze produkty. Mówię najzupełniej serio. Jeśli bowiem potraficie zrobić produkt tej samej jakości, ale w tańszej lokalizacji – to i reszta rynku też to zrobi. Jeśli będziecie produkować to samo w różnych lokalizacjach, to ludzie tam zainwestują pieniądze. Dobrymi przykładami są Niemcy i Japonia. Na ich wewnętrznych rynkach rodzima automatyka jest wciąż konkurencyjna, ponieważ tamtejsi producenci zdają sobie sprawę z tego, jak trudno jest utrzymać wysoką jakość w innym kraju. W wielu przypadkach okazuje się to jednak zbyt trudne. Zatem kontynuują inwestycje w poprawę konkurencyjności rodzimych produktów. Za przykład może posłużyć wiele japońskich firm, jak Fanuc, Kawasaki, czy Sony. Firmy te nie tylko są silne na rodzimym rynku, ale i niemal go szczelnie wypełniły. Jak widać, bycie konkurencyjnym producentem we własnym kraju jest możliwe, ale trzeba być bardzo dobrym w swojej branży.
Pańska firma doradcza specjalizuje się we wspieraniu rozwoju przedsiębiorstw technologicznych i inżynieryjnych. Jak w tym kontekście widzi Pan wciąż niedostatecznie rozwiązany problem transferu wiedzy i technologii z nauki do biznesu?
Każda władza próbuje wytworzyć kulturę przedsiębiorczości. W wielu krajach powstają tak zwane Parki Nauki czy Parki Innowacji. Na przykład aktualnie intensywnie współpracujemy z władzami Luksemburga nad wytworzeniem w tym kraju środowiska przyjaznego tworzeniu nowych firm, tak aby mogły realizować ścieżkę od pomysłu do produktu, który będzie następnie sprzedawany zarówno na lokalnym, jak i światowym rynku. Nie znam sytuacji w Polsce, ale wiem, że wasz rząd wspiera tzw. Inkubatory Przedsiębiorczości.
Owszem, ale nie wiedzieć czemu wciąż nie są zbyt popularne.
To właśnie problem całej Europy: niechęć do ryzyka, na które Ameryka ma wielki apetyt. Jedna z luksemburskich firm, której ostatnio pomagamy, wygrała konkurs na innowację. Inna z firm, która też brała udział w tym konkursie, jednocześnie szukała inwestorów w Dolinie Krzemowej, mimo że wcześniej otrzymała już dotację od władz Luksemburga. Dolina Krzemowa nadal wiedzie prym w świecie pod względem apetytu na ryzyko i, oczywiście, pieniędzy. Mimo to widzę w tej dziedzinie pozytywne zmiany. Europejskie rządy dostrzegły, że muszą wytworzyć kreatywne środowisko, które pozwoli ludziom na ryzykowanie ich kapitałem poprzez inwestowanie go w nowe pomysły, tzw. start-up’y. Właśnie ten obszar wymaga w Europie wzmocnienia, choć wiele już zrobiono. Na przykład cała technologia telefonii komórkowej pochodzi z Europy, a nie z Chin czy USA. iPhone nie powstałby, gdyby nie niemiecki wynalazek znany pod nazwą „mp3”. Tymczasem wielu ludzi myśli, że to Steve Jobs jest wynalazcą popularnej „empetrójki”. Dzieje się tak m.in. dlatego, że Ameryka ma więcej pieniędzy, by działać szybciej niż ktokolwiek.
Odpowiedź na te i kolejne pytania w numerze PAR 11/2011. Zapraszamy do lektury!
source: PAR 11/2011