Stwórzmy „ekosystem” dla nauki i biznesu
Anna Ładan i Seweryn Ścibior - PAR print
Wywiad z wicepremierem i ministrem gospodarki Januszem Piechocińskim.
Rozmawiamy w przededniu największych w Polsce targów automatyki i robotyki przemysłowej Automaticon 2013. Jakie znaczenie w Pana ocenie ma automatyzacja przemysłu w Polsce?
Automatyzację procesów produkcyjnych obserwujemy w Polsce już od wielu lat. Przez ostatnie dwie dekady nasi przedsiębiorcy zainwestowali w nowoczesne technologie, aparaturę i maszyny. Bardzo mnie to cieszy, bo przecież dalszy rozwój przemysłu wymaga coraz większego wykorzystania innowacyjnych narzędzi, między innymi robotów przemysłowych. Te z kolei nie powstałyby bez udziału wysoko wykwalifikowanej kadry badawczej i inżynieryjnej oraz najnowocześniejszych technologii informatycznych i telekomunikacyjnych. Tak przygotowane maszyny mogą z powodzeniem zastąpić lub wspomóc pracownika przy zadaniach niebezpiecznych i wymagających szczególnej dokładności. Są powszechnie używane choćby w przemyśle przetwórczym, gdzie liczy się precyzja operacji technologicznych, wydajność, niezawodność oraz czystość.
Robotyzacja pozwala skupić się pracownikom na innych zadaniach, takich jak nadzór, programowanie produkcji czy konserwacja. Wymusza również zmiany w systemie edukacji i kształcenia ustawicznego osób zatrudnianych w tych sektorach gospodarki, które wykorzystują roboty przemysłowe.
W Polsce rocznie instalowanych jest około 200 sztuk robotów przemysłowych. Dla porównania, w Niemczech liczba ta wynosi około 20 000 (dane za: International Federation of Robotics). Co musi się wydarzyć, aby tempo robotyzacji polskich zakładów produkcyjnych osiągnęło poziom notowany u naszych zachodnich sąsiadów? Czy dostrzega Pan tu jakieś pole do działania dla Ministerstwa Gospodarki (MG)?
Nie wiem, czy porównywanie się akurat z Niemcami jest zasadne. Proszę pamiętać, że nasze gospodarki są zupełnie inne, różnimy się poziomem technologii i strukturą produkcji nawet w analogicznych sektorach przemysłu. To pokazuje, ile pracy jeszcze przed nami.
Z pewnością natomiast możemy pochwalić się wysoko wykwalifikowaną kadrą zatrudnioną w wielu fabrykach w Polsce. Dlatego jakość i wydajność pracy określonych operacji technologicznych nie musi ustępować wynikom robotów. W pewnych sytuacjach dobrze przeszkoleni pracownicy potrafią szybciej i lepiej zareagować niż nawet najnowocześniejsze maszyny. Nic jednak nie zastąpi nowych technologii.
Ponadto o wykorzystaniu robotów w zakładach decyduje to, czy w danych procesach produkcyjnych bardziej efektywne jest „zatrudnienie” maszyny czy człowieka. Wiele globalnych koncernów, na przykład z branży motoryzacyjnej, przyznaje, iż ich zakłady w Polsce należą do najwydajniejszych na świecie. Dystans dzielący nas od zachodnich sąsiadów na pewno będzie zmniejszał się wraz z rozwojem w Polsce innowacji. W obecnej sytuacji robotyzacja jest jednym z ważniejszych elementów innowacyjności przetwórstwa przemysłowego.
W opublikowanej na stronie MG, a tworzonej jeszcze za rządów Pana poprzednika, „Wizji zrównoważonego rozwoju dla polskiego biznesu 2050” jest mowa o rozwijaniu kapitału intelektualnego oraz gospodarki opartej na wiedzy. To pięknie brzmiące, acz ogólne założenia. Czy mógłby Pan Minister objaśnić to czytelnikom miesięcznika „PAR” bardziej szczegółowo?
„Wizja zrównoważonego rozwoju dla polskiego biznesu 2050” nie jest dokumentem rządowym, lecz inicjatywą oddolną, podejmowaną przez przedsiębiorców. Jej założenia są jednak spójne z działaniami polskiego rządu. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że musimy szukać nowych źródeł przewagi konkurencyjnej. Przykład bogatych krajów pokazuje, że tylko wzrost oparty na wiedzy i innowacjach może zagwarantować trwały rozwój.
Sednem gospodarki opartej na wiedzy są nowoczesne przedsiębiorstwa. Przez takie rozumiem inteligentne organizacje, inwestujące w innowacyjne projekty, znajdujące uznanie u odbiorców ze względu na wysoki poziom nowoczesności i konkurencyjności. Badania potwierdzają, że przedsiębiorstwa, które wdrażają innowacje są zdecydowanie bardziej rentowne od tych, które nie ponoszą takich nakładów. To właśnie nowoczesne przedsiębiorstwa budują konkurencyjność całej gospodarki i generują wzrost PKB, wpływają na poprawę jakości życia obywateli oraz dostępność do nowych produktów i usług.
Konkursy Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) adresowane do instytutów badawczych mają na celu opracowanie i uruchomienie produkcji nowych, innowacyjnych wyrobów w polskich zakładach. Istotnym problemem jest brak rzeczywistego zainteresowania partnerów przemysłowych. Potencjalni partnerzy – producenci – albo są zbyt mali i trudno jest im deklarować osiągnięcie wystarczająco dużej produkcji docelowej, przez co są negatywnie oceniani w procedurze konkursowej, albo nie są zainteresowani współpracą, bo korzystają z gotowych – na ogół zagranicznych – rozwiązań. Firmy, które wygrały konkursy, szybko „nasycają” się środkami NCBiR i współpraca ulega ograniczeniu – nie są w stanie rozliczać kosztów. Czy MG widzi ten problem i czy zamierza mu przeciwdziałać?
Kluczowe w tym obszarze jest ułatwienie przedsiębiorcom dostępu do informacji o prowadzonych badaniach oraz możliwościach ich wykonania na zlecenie ośrodków naukowych. Dla zwiększania innowacyjności polskiej gospodarki istotne jest także wzmacnianie powiązań pomiędzy sferą badawczo-rozwojową i gospodarką. Chcemy wpierać przede wszystkim naturalne procesy nawiązywania współpracy między biznesem a nauką poprzez stworzenie środowiska, w którym współpraca przedsiębiorstw będzie inicjowana w sposób łatwy i efektywny.
Czy mógłby Pan przedstawić Pańską ocenę perspektyw silnie promowanych idei energetyki prosumenckiej i pikoenergetyki, z uwzględnieniem prac nad ustawami o energetyce w Sejmie (tak zwany trójpak energetyczny)? Bez dopłat do gospodarstw domowych inwestycje są mało opłacalne i kłopotliwe, a dopłaty trafią przede wszystkim do producentów urządzeń, czyli nie w Polsce, i instalatorów, na szczęście krajowych, choć nie tylko.
W projekcie tzw. trójpaku energetycznego zawarliśmy wiele nowatorskich pomysłów dotyczących rozwoju całego sektora. Mają one zapewnić postęp ekonomiczny i technologiczny branży oraz jej stabilność. Pozwolą także lepiej chronić konsumenta energii oraz korzystać z odpowiednich standardów świadczonych usług. W zakresie mikroenergetyki i małej energetyki, w tym także prosumenckiej, przygotowaliśmy rozwiązania, które w przyszłości pozwolą wykorzystywać lokalnie dostępne zasoby odnawialnych źródeł energii (OZE) do wytwarzania między innymi energii elektrycznej i biogazu rolniczego. Tego typu inicjatywy lokalne zwiększają udział energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych, co jest niezwykle ważne z punktu widzenia wypełnienia przez Polskę unijnych zobowiązań.
Nasz projekt wpisuje się także w działania deregulacyjne. Zmniejsza obciążenia dla przedsiębiorców oraz wprowadza ułatwienia gwarantujące między innymi wytwarzanie energii i sprzedaż jej nadwyżek przez prosumentów, produkujących energię elektryczną na własne potrzeby. Ponadto zmiany w ustawie „Prawo energetyczne” zwiększają ochronę konsumenta między innymi poprzez możliwość zmiany sprzedawcy energii w ciągu 21 dni bez ponoszenia kosztów i odszkodowań innych niż wynikające z treści umowy. Nowe regulacje wprowadzają także obowiązek rozliczania energii elektrycznej według rzeczywistego zużycia. Doprecyzowujemy też przepisy dotyczące rozliczania kosztów ciepła w budynkach wielolokalowych. To tylko niektóre udogodnienia, przygotowane w ramach reformy prawa energetycznego, gazowego i ustawy o OZE. Mam nadzieję, że zaproponowane przez nas zmiany przełożą się na konkurencyjność, zrównoważony rozwój i bezpieczeństwo dostaw oraz poprawią sytuację w energetyce.
Czy MG w jakikolwiek sposób jest w stanie przeciwdziałać systematycznemu degradowaniu krajowych producentów, którym trudno jest konkurować zapleczem badawczym i potencjałem z takimi koncernami, jak Siemens, ABB, GE oraz napływem tanich produktów z Azji?
Dalszy ciąg rozmowy, odpowiedzi na to i kolejne pytania w numerze PAR 4/2013. Zapraszamy do lektury!
source: PAR 4/2013