Przemysł 4.0 to patent na sukces
Urszula Chojnacka, Jolanta Górska-Szkaradek (PHOENIX CONTACT) drukuj
O wadze współpracy na rzecz rozwoju Przemysłu 4.0 i jej przełożeniu na sukces przedsiębiorców, o roli cyberbezpieczeństwa i wyzwaniach, przed którymi w tej dziedzinie dziś stoimy, a także o strategii firmy Phoenix Contact na kolejne lata rozmawiamy z Maciejem Merkiem, prezesem Phoenix Contact w Polsce.
Przemysł 4.0 i jego nieodzowna część składowa – Internet Rzeczy – niemal zdominowały temat automatyzacji produkcji w Europie, a Phoenix Contact jest jedną z firm, która intensyfikuje działania na tym polu. Jak ocenia Pan obecny stan rozwoju Przemysłu 4.0?
Trzeba mieć świadomość, że Przemysł 4.0 to swego rodzaju idea, a nie gotowa instrukcja, w jaki sposób przeprowadzić odpowiednie działania. Zalążkiem powstania Przemysłu 4.0 był pomysł przekształcenia produkcji masowej w kierunku produkcji jednostkowej, dopasowanej i zindywidualizowanej, przy jednoczesnym zachowaniu rozsądnych kosztów. Koncepcja stworzenia i rozwoju Przemysłu 4.0 ma korzenie niemieckie, a powstała w większości z inicjatywy małych i średnich firm, które chciały skutecznie radzić sobie z rosnącą konkurencją, zwłaszcza ze strony rynków azjatyckich, ponieważ konkurowanie z tamtejszą tanią siłą roboczą i produkcją milionów sztuk produktów jest właściwie niemożliwe.
Idea stworzenia warunków do rozwoju Przemysłu 4.0 szybko zaczęła się rozprzestrzeniać, gdyż wiele firm niemieckich, które podjęły tę inicjatywę, działa w wielu krajach europejskich, w tym także w Polsce. Phoenix Contact również ma swój wkład w tej dziedzinie – w kwietniu 2016 r., wspólnie z firmą Alfa Elektro, zorganizowaliśmy konferencję Industry 4.0, chcąc przybliżyć ten model produkcji oraz działalność i ofertę naszej firmy w tym zakresie.
Nie wszyscy jednak do końca wierzą w rozwój Przemysłu 4.0. Niektórzy uważają, że to „wiele hałasu o nic”. Czy Pana zdaniem to nastawienie mogłoby zmienić powstanie odpowiedniej platformy, która usystematyzowałaby pewne kwestie i ułatwiła współpracę na rzecz rozwoju Przemysłu 4.0?
Bez wątpienia taka platforma jest potrzebna. W Niemczech już ona działa. W Polsce wszystko jest jeszcze przed nami. Niestety, na razie sparzyliśmy się na współpracy w tym zakresie z różnymi organizacjami gospodarczymi, ponieważ wszystkie te organizacje działają przede wszystkim z myślą o wspieraniu małego i średniego polskiego biznesu. Taką właśnie mają ofertę np. w zakresie konferencji czy szkoleń. Chcę powiedzieć jasno – to nie jest złe. Jednak z drugiej strony nie mamy możliwości skorzystać z ich propozycji, a jednocześnie brak w Polsce takiej neutralnej płaszczyzny, na której firmy konkurencyjne względem siebie – małe, średnie, duże, rodzime i z kapitałem zagranicznym – mogłyby wymieniać się doświadczeniami, współpracować i kształtować standardy. Szkoda, ponieważ uważam, że rozsądnie korzystając z obcego kapitału moglibyśmy wiele w tym względzie zaoferować Polsce.
W jak dużym stopniu Wasza działalność w kolejnych latach będzie skupiona na obszarze Przemysłu 4.0?
Przemysł 4.0 jest obecnie w naszej strategii określony jako jeden z wiodących kierunków rozwoju firmy. Nie oznacza to oczywiście, że będziemy rozwijać działalność we wszystkich jego obszarach. W działalności Phoenix Contact na polskim rynku będą dominować trzy elementy: bezpieczeństwo ludzi i obsługi maszyn, łączność bezprzewodowa, czyli możliwość spinania ze sobą różnych systemów w jedną sieć oraz cyberbezpieczeństwo, a więc wymiana i transmisja danych.
Cyberbezpieczeństwo, o którym Pan wspomniał, to kolejny temat, który nie tylko pojawia się coraz częściej przy okazji rozmów o Przemyśle 4.0, ale też – nie da się ukryć – coraz bardziej spędza sen z powiek osobom za nie odpowiedzialnym. Czy Pana zdaniem realne jest zapewnienie całkowitego bezpieczeństwa w tym zakresie?
Odpowiem pytaniem: czym różni się zwykły sterownik od sterownika działającego zgodnie z zasadami Internetu Rzeczy? Tylko tym i aż tym, że ten drugi ma adres IP i łączy się z siecią. A każde urządzenie, które łączy się z siecią, stanowi potencjalne zagrożenie. Wszystko, co w niej działa i co uczestniczy w transmisji dwukierunkowej, może być zagrożeniem dla cyberbezpieczeństwa.
Niedawno przeczytałem bardzo interesującą książkę, której autor postawił tezę: nie należy zastanawiać się, czy zostaniemy zaatakowani, tylko kiedy to nastąpi. Zgadzam się z tą opinią. Trzeba być świadomym, że nie można całkowicie zabezpieczyć się przed cyberatakami. Filozofią cyberbezpieczeństwa jest minimalizacja skutków takich ataków, zaś drogą do maksymalnego – ale podkreślam raz jeszcze: nie stuprocentowego zabezpieczenia – jest nie tylko praca własna nad poprawą bezpieczeństwa w tym zakresie, ale też współpraca między firmami, którą dziś bardzo silnie postulują przede wszystkim Amerykanie. Bez wątpienia przyczyniłoby się do tego powstanie odpowiedniej platformy, na której różne spółki działające w tym obszarze mogłyby wymieniać się doświadczeniami. Pozwoliłoby to w pewnym stopniu wyrównać siły między firmami a hakerami.
Z całą pewnością cyberbezpieczeństwo, które na razie jest nowym i nie do końca rozpoznanym obszarem, będzie w najbliższej przyszłości rozwijało się bardzo szybko. Na razie jednak rozwój Internetu Rzeczy, ściśle powiązany z cyberbezpieczeństwem, jest na etapie początkowym, a większość uczestników biorących udział w jego rozwoju przede wszystkim fascynuje się tym, że różne elementy pracują w sieci i można je w sieci włączyć, wyłączyć, ustawić parametry czy monitorować. Tymczasem już teraz trzeba myśleć o drugiej stronie medalu: co zrobimy, gdy ktoś niepożądany włamie się do tej sieci. Nasza firma działa właśnie w tym kierunku – mamy w tym zakresie odpowiednie kompetencje, kwalifikacje i rozwiązania. W październiku jedziemy z grupą klientów do Amsterdamu na konferencję poświęconą cyberbezpieczeństwu, organizowaną przez holenderski oddział Phoenix Contact. Planujemy też regularnie organizować wydarzenia związane z bezpieczeństwem maszyn i innymi obszarami Przemysłu 4.0, przybliżające zagadnienia od strony praktycznej.
Jakie obszary – poza wspomnianymi już aspektami Przemysłu 4.0 – będą w centrum Waszej uwagi w kolejnych latach?
Określiliśmy w strategii pięć takich punktów: energetyka konwencjonalna i odnawialna; infrastruktura – głównie kolejowa; procesy ciągłe, czyli chemia, petrochemia i gaz; automatyzacja maszyn oraz dystrybucja. Działamy coraz intensywniej także w obszarze e-mobility. Za nami już pierwsze spotkania z przedstawicielami spółek dystrybucyjnych i widzimy, że ich zainteresowanie tym tematem jest olbrzymie. Rozwój tego sektora w Polsce powinien w najbliższych latach bardzo przyspieszyć. Świadczą o tym m.in. plany powołania do życia spółki Electro Mobility Polska, którą tworzyłyby największe państwowe spółki energetyczne. Jej działalność byłaby skupiona na rozwoju samochodów elektrycznych i infrastruktury do ich ładowania w Polsce, co jest przedmiotem naszego dużego zainteresowania, ponieważ możemy zaoferować odpowiednie do tego wyposażenie – przede wszystkim złącza, zarówno po stronie stacji ładujących, jak i samochodów, a także sterowniki, służące do kontroli procesu ładowania.
Na pewno będziemy rozwijać działalność również w obszarze magazynów energii. Ich rozwój jest szczególnie istotny, ponieważ przyczynia się do stabilizacji sieci. W mojej opinii w zakresie magazynów energii jesteśmy jednak na razie przed wielkim przełomem, a obecnie istniejące rozwiązania – np. samochody elektryczne, akumulatory jonowo-litowe czy ogniwa paliwowe – nie są jeszcze satysfakcjonujące, ani pod względem sprawności, ani kosztów. Jestem jednak przekonany, że lada moment pojawi się technologia, która zrewolucjonizuje tę dziedzinę i umożliwi magazynowanie energii na miarę XXI wieku.
Istotnym elementem naszej działalności są także szkolenia, przede wszystkim z zakresu standardu komunikacyjnego IEC 61850, automatyki przemysłowej i energetycznej, bezpieczeństwa oraz sterowania i zabezpieczania maszyn.
Który z obszarów, w jakich jest obecna ze swoimi rozwiązaniami firma Phoenix Contact, uznaje Pan za najtrudniejszy?
Obecnie najtrudniejszy dla nas sektor – przede wszystkim ze względu na panującą w nim dziś stagnację – to rynek procesów przemysłowych. Nie ma w tym obszarze nowych inwestycji, a wiele już rozpoczętych jest wstrzymanych. Dla nas jest to o tyle odczuwalne, że mamy dla tej branży szeroką i bardzo dobrą ofertę. Drugim powodem, dla którego uznaję ten sektor za trudny, jest panująca na tym rynku wyjątkowo silna konkurencja – działa tu m.in. wiele firm specjalizujących się w ściśle określonych rozwiązaniach, np. czujnikach, bezpieczeństwie czy sygnalizacji. Mamy typową sytuację walki konkurencyjnej specjalisty z firmą oferującą szerszy zakres produktów.
Drugim trudnym obszarem działalności ze względu na silną konkurencję jest dystrybucja. Dziś dystrybutorzy często podążają tam, gdzie możliwy jest szybki obrót towarem i tym samym szybki zarobek, bez konieczności magazynowania towaru.
Niełatwy obszar stanowi również działalność związana z pojazdami szynowymi i infrastrukturą kolejową, dla którego to sektora mamy m.in. serie złącz, zasilaczy i sterowników. Specyfika i jednocześnie problem tego rynku polega na tym, że inwestycje firm działających w tym sektorze w bardzo dużym stopniu są uzależnione od zamówień publicznych i koniunktury krajowej. To sprawia, że w tym biznesie są przysłowiowe górki i dołki. Trzeba do tego się przyzwyczaić.
Wśród obszarów, które są przedmiotem naszego zainteresowania, a które należy uznać za trudne, jest też fotowoltaika, dla której mamy coraz więcej rozwiązań – m.in. ochronniki, złącza, systemy bezpieczeństwa. Jednak ustawa o OZE utrudniła nam, podobnie jak i wielu innym podmiotom działalność w tym zakresie, ponieważ nowe regulacje skutecznie zniechęcają do odsprzedawania fotowoltaicznej energii do sieci. Z tego względu nasza oferta jest skierowana przede wszystkim do małych i średnich odbiorców, zarówno indywidualnych, jak i komercyjnych oraz przemysłowych. Nie są to jednak rozwiązania przygotowane z intencją odsprzedaży energii, ponieważ obecnie nie jest to ani rozsądny, ani opłacalny kierunek rozwoju.
Czy obserwujecie wzrost zapotrzebowania na wsparcie techniczne z Waszej strony?
Tak, to bardzo wyraźna tendencja. Sądzę, że czasy, w których transakcje sprowadzały się do kupna produktu, powoli dobiegają końca. Oczywiście jeśli mamy do czynienia ze standardowym produktem, którego sposób działania i zastosowanie są od dawna powszechnie znane, można dokonać zakupu przez Internet i na tym zakończyć współpracę z dystrybutorem czy producentem. Jednak w przypadku bardziej skomplikowanych aplikacji, zwłaszcza związanych z automatyką czy cyberbezpieczeństwem, wybór z katalogu to już dziś za mało. Tym bardziej, że nierzadko w takim katalogu można znaleźć kilkanaście bardzo zbliżonych do siebie na pierwszy rzut oka propozycji, a przypadkowy wybór może przyczynić się do porażki całego projektu. Tu wkracza wsparcie techniczne, w różnej postaci – face to face, mailowej, telefonicznej itp.
W ubiegłym roku firma Phoenix Contact w Polsce zanotowała 117 mln zł obrotu, co oznacza, że w ciągu pięciu lat został on więcej niż podwojony. Co przyczyniło się do tak znacznej poprawy wyników finansowych?
Czynników tego sukcesu jest kilka. Po pierwsze zwiększyliśmy liczbę osób zatrudnionych. Po drugie weszliśmy w sektory, w których wcześniej byliśmy bardzo słabo obecni. Jednym z nich jest energetyka, dla której od dawna mamy dobre produkty, a tymczasem jeszcze kilka lat temu nasze wyniki w tym obszarze były słabe. Zmieniliśmy to, m.in. jeżdżąc na konferencje i seminaria, i budując świadomość istnienia naszej marki oraz możliwości, jakie dają nasze produkty. Po trzecie dokonaliśmy dużej rewolucji w zakresie dystrybucji – skupiliśmy się na współpracy z wąską grupą 4–5 firm: autoryzowanych dystrybutorów, którzy chcą z nami aktywnie współpracować.
Czwartym elementem naszego finansowego sukcesu była zmiana podejścia do kwestii cen. Gdy przyszedłem do firmy, Phoenix Contact był postrzegany jako firma oferująca nieuzasadnienie drogie produkty. Wtedy ich wartość ustalała głównie centrala i często był to bezpośredni przelicznik ceny niemieckiej na złotówki, z ewentualną niewielką korektą. Ceny nie przystawały więc do polskiego rynku i były nie do zaakceptowania dla naszych odbiorców. Udało nam się przekonać centralę, że musimy mieć większą autonomię w zakresie ich kształtowania. Dziś mamy w tym względzie bardzo dużą niezależność, a dzięki temu udało nam się zmienić wcześniejszy wizerunek i jednocześnie zwiększyć obroty. Zakładam, że w kolejnych 3–4 latach wzrosną one do 150 mln zł.
W czym upatruje Pan możliwości zwiększenia obrotów do tej kwoty?
Widzę je przede wszystkim we wspomnianych wcześniej pięciu obszarach, na których skupia się nasza strategia oraz oczywiście w Przemyśle 4.0, w tym w rozwoju cyberbezpieczeństwa. Zakładamy, że w kolejnych latach bardzo intensywnie będzie rozwijać się energetyka w Polsce, m.in. z uwagi na to, że sieć przesyłowa w naszym kraju jest dość wiekowa i nie ma odwołania od inwestycji w tym obszarze – stara sieć bowiem nie będzie w stanie „obsłużyć” rosnącego zapotrzebowania na energię. Spodziewamy się również inwestycji w infrastrukturze gazowej – Polska chce być przecież w tym względzie bezpieczna i niezależna. Zakładamy ponadto, że nastąpi poprawa sytuacji na rynku procesów przemysłowych, w których obecnie mamy do czynienia ze stagnacją – są już pewne sygnały, które na to wskazują, m.in. plany stworzenia projektów nowych instalacji.
Istotnym aspektem sprawiającym, że nasze założenia odnośnie obrotów są optymistyczne jest również szybko rozwijająca się współpraca międzynarodowa. Wiele zagranicznych firm otwiera obecnie swoje oddziały w Polsce, a często firmy-matki uruchamiające te oddziały są klientami Phoenix Contact w innych krajach. Jesteśmy więc często naturalnym partnerem do rozmów i współpracy także na polskim rynku.
W jakim miejscu na rynkowej mapie widzi Pan firmę Phoenix Contact za pięć lat?
Wskazałem wcześniej pięć strategicznych obszarów rozwoju. Za pięć lat w każdym z nich chcemy być w ścisłej czołówce – jeśli nie na pierwszym, to na drugim lub trzecim miejscu – wśród największych i najlepiej rozpoznawalnych dostawców w Polsce. To punkt pierwszy planu pięcioletniego. Drugi dotyczy dystrybucji – chcemy być postrzegani jako firma najlepsza logistycznie, której działalność jest utożsamiana z takimi określeniami, jak terminowość oraz sprawna i dobra reakcja na reklamacje. Moją ambicją jest stworzenie wizerunku firmy
Phoenix Contact jako dobrego, solidnego i zaufanego dostawcy.
Maciej Merek
Maciej Merek jest absolwentem Wydziału Elektroniki Politechniki Wrocławskiej. Ma duże doświadczenie w zakresie zarządzania relacjami z klientami, a także zarządzania strukturami biznesowymi i fabrycznymi. W swojej karierze dwukrotnie był związany z firmą ABB, dla której w sumie pracował osiem lat, m.in. jako dyrektor zakładu rozdzielnic niskiego napięcia. W latach 2002–2004 pełnił funkcję prezesa zarządu w poznańskiej spółce SPIN, a wcześniej przez ponad pięć lat pracował w firmie Schneider Electric, w której odpowiadał m.in. za rynek budownictwa i energetyki.
Od stycznia 2010 r. sprawuje funkcję prezesa zarządu Phoenix Contact Sp. z o.o. w Polsce.
źródło: Automatyka 10/2016
Słowa kluczowe
cyberbezpieczeństwo, Maciej Merek, phoenix contact, Przemysł 4.0
Komentarze
blog comments powered by Disqus